piątek, 18 października 2013

Opko pisane podczas nieobecności blogowej XD

Nie wiem ile mi zostało czytelników, ale ogłaszam, że wróciłam na bloga mimo wszystko ;)
Będę pisała sporadycznie przez natłok wykładów na uczelni (drugi rok daje się we znaki) ^^
Chociaż obecnie mój laptopik nadal nie ma baterii to przynajmniej działa bez niej pod samym podłączeniem do prądu -zawsze coś ;D
Wiem, że sporo osób teraz zrezygnowało z blogowania lub pozawieszało blogi.... ja jednak się nie poddaję i dalej postaram się w tym wytrwac, dlatego też nie pisałam, że zawieszam ;P
Podczas nieobecności oprócz nauki z kumpelami wymyśliłam zwariowane opowiadanko (dłuuugie nawet), które teraz tu zamieszczę. Nie będę nikogo informować - kto będzie zainteresowany t wpadnie i tyle, swoją droga sama jestem ciekawa ile blogerów jeszcze zostało XDDD
Obecnie z anime to oglądam Attack on Titan, Naruto Shipuudden, a z emitowanych Coppelion, Golden Time i Diabolik Lovers.
Mang za to przeczytałam trochę więcej.... może to dlatego, że pochłaniają mniej czasu i można je zabierać ze sobą na uczelnię ^^

A oto powiadanie:

Czując promienie słońca przebijające przez zasłonę obudziłam się. Poczułam na sobie ciężar drugiej osoby i drgnęłam, leniwie otwierając oczy. Zobaczyłam wpatrujące się we mnie ciekawie duże turkusowe oczy Sashy. Chłopak miał twarz oddaloną tylko kilka centymetrów od mojej, a rękę trzymał centralnie na mojej piersi. Teraz zaskoczony się odsunął i zarumieniony klęczał obok mnie.
-Alexandrze Nikołajewiczu Hell! Ile razy mam to powtarzać - nie pozwalam ci pic mojej Somy i koniec!
-A... ale ja nie.... chciałem się tylko zapytać czy ugotujesz mi barszcz. -wyraźnie był speszony
-Na śniadanie? Zlituj się, ty i te twoje dziwne upodobania...
Zerknęłam na zegarek i zrozumiałam, że mamy godzinę 8:15
-Braciszku, daj mi pospać i nie próbuj niczego dziwnego. -westchnęłam chowając głowę pod poduszką
Chłopak chyba zrozumiał aluzję, bo usłyszałam trzask zamykanych za nim drzwi.
Sasha ma 13 lat i jest Qwaserem - czyli Alchemikiem Żelaza. Jednak z powodu pewnych okoliczności zaczęłam traktować go jak swojego brata, ale to nie pomogło wyzbyć mu się swoich często nienormalnych przyzwyczajeń i wybryków. Mieszkam z nim i większą grupką dziwnych osobistości pod jednym dachem. Budujemy relacje przypominające taką specyficzną rodzinkę. Prowadzimy także jakże... interesujący tryb życia. Spokoju u nas ciągle brak!
Nie mogłam zasnąć, więc poszłam ubrać się w moje codzienne ciuchy i wyszłam na korytarz. Wpadłam na Maou, który akurat wychodził do pracy.
-Już wychodzisz? Jejku, jak ty tak codziennie wytrzymujesz? Cóż, widzę, że bardzo się starasz, ale nie przemęczaj się zbytnio.
-Dzięki, że się o mnie martwisz. Zostałem zastępcą kierowniczki. Teraz tym bardziej nie mogę się poddać, tylko dać z siebie wszytko!
-Wiesz, że dziwnie się słyszy takie słowa z ust Władcy Ciemności? Pomimo tego, że teraz jesteś w ludzkiej postaci. Wyluzuj, przecież to jest tylko praca w Mc Ronaldzie...
-Dla mnie to idealny sposób na przetrwanie w tym świecie. Ale raczej już skończyłem rozmyślać nad wizją zawładnięcia tym miejscem. No to ja lecę, pa!
No i wybiegł. Heh, to chyba najbardziej normalna osoba w tej naszej rodzince. Pomijając fakt, że w krainie Ente Isla to by był demonem nad demony, ale to tylko mały szczegół. Teraz jest zwykłym czarnowłosym chłopakiem o imieniu Maou Sadao (od imienia Daimaou), nawet dość przystojnym...
-Maou-sama! Gdzie mój Pan poszedł?! Zapomniał zabrac śniadanie! -z kuchni wybiegł zdenerwowany Alsiel, którego w tym świecie nazywamy Ashiya Shiro. Ten wysoki blondyn jest podwładnym Maou.
-Maou właśnie wyszedł. Uspokój się trochę...
-W takim razie powinienem mu zanieść śniadanie do pracy! -rzekł pewnie
-No to wszyscy wybierzemy się do jego pracy, a przy okazji odwiedzimy inne miejsca. -zadecydowałam
-Dobry pomysł, Ami-san...
Teraz pozostaje tylko zebrać całą naszą bandę.
Zaczęłam od Sashy, bo zauważyłam, że je sałatkę z buraków, pewnie dlatego, że barszczu nie dostał. Alsiel także krząta się tam we fartuszku, przygotowując więcej przekąsek zapewne dla Maou. A więc postanowiłam, że miejscem zbiórki będzie kuchnia. Gdy szłam korytarzem natrafiłam na Oza.
-Hejka, Oz! Postanowiliśmy, że dziś odbędziemy małą wyprawę po mieście, bo Maou zapomniał śniadania. Zbieramy się w kuchni.
-Wycieczka? Brzmi ciekawie, ja się piszę! Nee-chan, a dokąd konkretnie się wybieramy?
-Głównie do Mc Ronalda, ale po drodze odwiedzimy parę innych miejsc. Znając naszą ekipę na pewno nudno nie będzie.
Wtem usłyszeliśmy, że ktoś nadbiega.
-Zgaduję, że to Gil. Wiesz, uciekłem mu i teraz za mną biega...
Oz uśmiechnął się dziarsko, a ja zrobiłam zirytowaną minę.
-IZAYAAA! -dało się słyszeć z oddali
Koło mnie przebiegł Orihara i chwycił mnie za ramiona chowając się za mną niczym za tarczą. Następnie przede mną stanął Shizuo.
-Eee... może już sobie odpuśćcie, błagam was.... -westchnęłam
-Słyszałeś co mówi Ami-chan, może już skończysz tą zabawę, Shizu-chan? -Izaya wrednie się uśmiechnął
Blondyn w stroju barmana wściekły zacisnął pięści, ale starał się opanować.
-Ty... wredna mendo społeczna! -warknął przez zaciśnięte zęby
-To nie było miłe. -Orihara oparł się o mnie plecami i jakoś nie chciał się odczepić -Wiem, że teraz nic mi nie zrobisz.... Shizu-chan.
To zdrobnienie zawsze rozdrażniało Heiwajimę, a teraz jedyne czego chciał to po prostu mnie odsunąć by przywalić informatorowi, więc zbliżył się, ale ja pierwsza złapałam go za nadgarstek poważnie patrząc mu w oczy, które zakrywały ciemne okulary przeciwsłoneczne.
-Nie bij go! A szczególnie nie przy dzieciach! -oznajmiłam poważnie
Shizuo spojrzał na Oza, który ciągle stał z boku i gapił się na całą tą sytuację. Obecnie milutko się uśmiechał pomimo, że bał się jak potoczy się dalej ta rozróba. Były barman odpuścił sobie i lekko speszony poprawił swoje okularki odwracając się na pięcie.
-No to ja idę do pracy. Tom będzie wściekły jak się spóźnię... -mruknął pod nosem i wyszedł z domu
-Jare, jare... Shizu-chan dał się ugłaskać dziewczynie, no proszę.... -Izaya ciągle był rozbawiony i miał nastrój na zaczepki
-A ty idziesz ze mną! -bezceremonialnie chwyciłam go za rękę
-Tak jest, psze pani! -zaśmiał się i posłusznie chciał ruszyć za mną, ale....
-Oz! Wszędzie cię szukałem! Masz mi więcej nie uciekać, zrozumiano?! -podbiegł Gilbert, który był zmachany i zdenerwowany zarazem
-Znalazłeś mnie, brawo Gil! -panicza bawił taki widok
-Bardzo zabawne, Oz! Ami-sama, dziękuję, że byłaś przy nim. W tym domu naprawdę można spotkać dziwacznych i niebezpiecznych ludzi. Szczególnie ich dwóch! -tu Raven wskazał na Izayę
-Ja nie jestem niebezpieczny. -Orihara zrobił niewinną minkę
-Ale jak dokazujesz ze Shizu to już co innego! Nawet ja mam wtedy problem z powstrzymaniem was.
-Przesadzasz, Ami-chan. Dziś poszło ci całkiem dobrze. -Iza-kun mnie pochwalił....na swój sposób
-W każdym razie mamy wszyscy zebrać się w kuchni. Odbędzie się pewna wyprawa. Wiem, że Shizuo nie będzie, bo ma pracę, ale reszta ma w niej uczestniczyć. Zrozumiano, Izaya? Jesteś w końcu informatorem, więc pewnie wiesz, gdzie znajdę resztę naszej rodzinki.
-Sługa Maou i Alexander-kun są w kuchni, Shizu w pracy, Sadao również, a Oz z Gilbertem są tutaj. -wypalił wesolutko
-Tyle to sama wiem i widzę. -zirytowałam się
-Nie no, przede mną nic się nie ukryje. -Orihara zabawnie przekrzywił głowę
-Wystarczy tego dobrego! -pociągnęłam go w stronę kuchni
-Oz, my też idziemy.... oczywiście jeśli chcesz. -zwrócił się do niego Gil
-Jasne, że chcę! Yuhuu!
No i tym sposobem 5 osób znalazło się w kuchni.
Teraz muszę znaleźc Naruto, Urushiharę i Haru co nie powinno być zbyt trudne.
Masaomi już dawno wyszedł do szkoły, więc nie ma co go nawet szukać. Zawsze wszędzie go pełno, dałoby się od razu zauważyć jego obecność. Jak Naruto był młodszy także lubił w podobny sposób dokazywać. Jednak Kida ma o wiele spokojniejszy styl pomimo pozorów. Niewiele Masaomi ma wspólnego z Naruto, ale oboje mieli smutne doświadczenia w przeszłości.
Haru natomiast miał dziś w planach kółko pływackie, ale nauczyciel zachorował, więc siedzi w domu. Raczej jak go znam to nie zgodzi się opuścić wanny, wciąż okupuje łazienkę. Chyba, że zgłodnieje i pójdzie sobie usmażyć makrelę. Heh, chłopak po prostu nie należy do za bardzo towarzyskich osób i ekscytuje się tylko na widok wody lub na samo to słowo.
Poszukiwania zaczęłam od Liska -jak nazywam Naruto. Przez okno zobaczyłam jak trenuje w ogrodzie. Jest w końcu jedynym ninją w naszej rodzince. Oprócz alchemii Sashy i ekipy z Ente Isla to najdziwniejsza osoba wśród nas - bowiem jest w nim zapieczętowany Kyuubi czyli 9- ogoniasty Lisi Demon. Całe szczęście, że już od dawna nie polega na jego mocy i kontroluje zespolenie z tym potworem. Z Naruto łączy mnie podobna relacja co ze Sashą, a może nawet silniejsza więź. Gdy był maleńki i nie miał żadnych przyjaciół to właśnie ja się nim zaopiekowałam nie bojąc się, że jest naczyniem skrywającym demona.
-Naruto! Hej, Lisku, nie trenuj już tak, bo się przemęczysz! -wesoło pomachałam ręką w jego stronę
-Ami-chan, właśnie ukończyłem nową techni... -chłopak z rozmachem się do mnie odwrócił,  kula Rasengana w jego dłoni wyrywając się z pod kontroli trafiła w drzewo robiąc w nim mega wielką i głęboką dziurę, a sam głuptas upadł pod siłą odrzutu
Nie mogłam powstrzymać śmiechu, a  potem podbiegłam do leżącego na łące Liska i pomogłam mu wstać.
-Mówiłam, że się przemęczasz, głuptasie. -pogłaskałam go po blond włoskach
-Ale ja naprawdę skumulowałem Chakrę tak jak trzeba! -tłumaczył się poważnie na mnie patrząc
W jego niebieskich oczach jak zwykle dostrzegłam błysk determinacji.
-Tak, tak... wiem to. -przytuliłam go i uśmiechnął się szczęśliwy
Ten gest także pozostał taki sam jak za dawnych czasów. Mimo, że Naruto wydoroślał, wyprzystojniał i .....jest teraz taki wysoki... zawsze w moich oczach pozostanie tym samym rozrabiającym dzieciakiem co dawniej.
-Ami-chan? Chciałaś coś powiedzieć... to coś poważnego? -spytał ciekawie
-Postanowiliśmy się wybrać na wycieczkę po okolicy, a jej celem jest dostarczenie śniadania Maou. -wyjaśniłam
-Ten to zawsze tyle pracuje, dziwne normalnie, że się nie przemęczy! -palnął Lisek
-I kto to mówi... w każdym razie zbieramy się w kuchni, więc tam czekaj. Postaraj się nie sprawiać kłopotów, parę osób już się tam zebrało.
-Głodny jestem.... chciałbym zjeść ramen!
-Ech, podgrzej sobie w mikrofali w ramach śniadania.
-Okej!
I już go nie było. Ach, ten Naruto -wiecznie trenuje i wcina ramen.
Ostatnia osoba to Lucyfer, którego w naszym świecie nazwaliśmy Urushiharą. Także pochodzi z Ente Isla, był też naszym wrogiem. Maou go jednak pokonał i od tamtej pory mieszka z nami. Jest małomówny, niezbyt towarzyski (ale bardziej niż Haru), całymi dniami przesiaduje przed komputerem bądź konsolą. Typowy hikikomori nigdy nie wychodzący z domu.
Teraz też go znalazłam przed laptopem.
-Nie idę z wami, ale mogę monitorować wasze pozycje przez nadajniki, które założyłem. A poza tym...głodny jestem. -nawet na mnie nie spojrzał
-To poproś Ashiyę. Coś ci tam ugotuje jak wrócimy.
-No to zamówię pizzę przez neta.
 -Tylko nie przesadzaj, bo nasze fundusze są ograniczone. Pamiętaj, że tu pracują tylko Maou i Shizuo... ewentualnie Izaya. -zrezygnowana udałam się w stronę kuchni
Podsumowując w domu zostali Haru (we wannie) i Urushihara (przed komputerem). W szkole jest Kida, w pracy Maou i Shizuo. Reszta idzie ze mną na wyprawę!
Z tak liczną grupką trudno było zachować porządek, ale się staraliśmy stwarzać pozory. Naruto ciągle szukał restauracji, choć w Poznaniu na ramen to bym za bardzo nie liczyła. Pod tym względem Sasha szukający barszczu miał lepiej. Izaya jak to Izaya -do wszystkich się uśmiechał i zachowywał się spontanicznie jak zwykle. Lepiej jednak uważać na jego poczynania. Ashiya obładowany torbami, bo przygotował posiłek dla nas wszystkich. On jest naszą pomocą domową -w gruncie rzeczy nawet cieszę się, że go mamy.
Wtem...
-Nigdzie nie mogę znaleźc Oza! -krzyk Gilberta przerwał nam spokojną atmosferę
-Że co? -Naruto oderwał się od szyby cukierni
-No proszę, już coś się dzieje. -skwitował Izaya
-Trzeba go poszukać. Rozdzielamy się i kto go znajdzie to dzwoni do pozostałych. -zarządziłam
Tak też zrobiliśmy.
Naruto i Sasha pognali gdzieś razem. Doprawdy jak się tak zastanowić to dobrana z nich parka. Gil szukał samodzielnie. Ashiya poszedł zanieść Maou śniadanie, bo przecież nie będzie tego wszystkiego  tachał. Za to Izaya się dołączył do mnie i wyglądał jakby się świetnie przy tym bawił.
-No cóż, jestem na ciebie skazana. -doskonale wiedziałam, że informator potrafi być wkurzająco uparty
Wspólnie z nim postanowiłam, że posprawdzamy w okolicy, a pierwszą rzecz na jaką natrafiliśmy był pobliski kościółek. Weszliśmy do środka, choć Izaya jest co prawda ateistą.
-Kościół mnie nie kręci, ale za to ciekawe książki tu mają! Ami-chan, chcesz poczytać? -informator pobiegł na przód i wziął do rąk "Katechizm Kościoła Katolickiego" oraz "Sobór Watykański". Jak gdyby nigdy nic zaczął sobie najspokojniej w świecie przeglądać zawartość obu książek -Nie ma tu żadnych obrazków, ale nuda.
-Odłóż to w tej chwili! Oza tu nie ma, jak rany... -warknęłam wycofując się do wyjścia nie zważając na gapiących się ludzi
-Hejka, Nee-chan! -ktoś wykopnął drzwi do konfesjonału wrzeszcząc na cały głos -Fajną miałem kryjówkę, co nie?
Z przerażenia prawie zawału nie dostałam, a w środku zobaczyłam uśmiechającego się do mnie niewinnie i milutko Oza.
-No to ja już sobie pójdę. -Orihara odłożył książki i szybko zwiał wymijając nas
Ludzie się gapili na tą scenkę jak wryci.
-Eee.. przepraszam za niego, naprawdę. -zmieszana wzięłam Oza za rękę i usiedliśmy w ostatniej ławce
Głupio mi było wychodzić tak podczas kazania, które ksiądz akurat wygłaszał, więc postanowiłam zaczekać do końca. Jakże wielki to był błąd....
Gdy wszyscy na zakończenie odpowiedzieli "Bóg zapłać" to Oz wypalił na cały głos: "Polac mu i propsy dać! To było świetne!" -i klaskał wesoło.
Wokół zapanowała cisza, a miny księdza i tłumu nie wskazywały w żaden sposób na podzielanie radości Oza.
-Ummm... przepraszam za niego raz jeszcze... -uśmiechnęłam się głupiutko
-Nie zrozumiałem większości, ale chciałem wyrazić mój podziw. Szacun naprawdę! -wyjaśnił Oz
Tym akcentem opuściliśmy kościół.
Teraz trzeba było znaleźc naszą wesołą gromadkę. W tym celu zadzwoniłam na telefon Maou.
-Ami? Coś się stało? -usłyszałam w słuchawce
-W sumie to nie... Bo wiesz, mieliśmy ci zanieść jedzenie do pracy, ale Oz nam zniknął i.... czy jest z tobą Ashiya? -spytałam
-Tak, przybył tu. Tego żarełka to starczyłoby dla całej armii. Skoro Oz się zgubił to ja biorę Dullahana i od razu ruszam na poszukiwania, więc nic się nie martw!
-Maou... posłu... -nie dokończyłam, a się rozłączył
Teraz pewnie zwolni się z roboty, wsiądzie na swój rozpadający się rower i ruszy przed siebie. Westchnęłam załamana.
-Nee-chan, zobacz! Ale akcja! -Oz pociągnął mnie za rękę czymś się wyraźnie ekscytując
Na środku drogi stał Izaya z wyciągniętym przed siebie scyzorykiem, naprzeciw niego Shizuo z mordem w oczach. Wyglądał jakby tylko szukał czegoś ciężkiego, by rzucić tym w informatora. Trochę dalej przechodzili Sasha i Naruto.
-Eeetto... co wy wyprawiacie? -podeszłam do Orihary zakładając ręce na piersi
-Wkurzyłem Shizu-chana, tak, że urwał się z roboty i dobiegł za mną aż tutaj. -wyszczerzył się głupiutko i bardzo zrelaksowany schował nożyk
-Zatłukę go! Na śmierć!!! -Shizu momentalnie jednym ruchem wyrwał znak drogowy stojący tuż przy nim, a ja się przeraziłam.
-Furueo! <Zadrżyj!>
-Kage Bunsshin no Jutsu! <Technika Podziału Cienia>
Przede mnie wyskoczyło kilka klonów Naruto i Sasha z wielką kosą.
Zatrzymali atak Shizu, a ten widząc, ze tak się zebraliśmy spokojnie sobie odszedł.
-Co ja ci mówię o takich sytuacjach? Są niebezpieczne! -burzyłam się na Izayę
-Ale to mnie właśnie najwięcej kręci. -wciąż miał zadziorną minkę
Lisek i Alexander wrócili do swoich zwykłych wcieleń. Na szczęście obyło się bez gapiów.
-Cieszę się, że Oz się znalazł. -Naruto zrelaksowany założył ręce za głową i szeroko się uśmiechnął
-Narobiłeś tylko kłopotów. -przyznał Sasha
-Przepraszam. -zmieszał się Oz
Cóż, najważniejsze, że obyło się bez szkód i poszkodowanych.
-Ano sa, ano sa, Ami-chan... -zaczął Naruto jak zawsze podekscytowany
-O co chodzi, Lisku?
-Bo widzisz, jak tak szukaliśmy Oza to Sasha coś znalazł i nie mogliśmy przejść koło tego obojętnie. -Naruto wskazał na swojego klona, który trzymał na rękach małą czarną kulkę
Teraz podał ją Sashy i zniknął. To był mały czarny kotek, którego już widziałam w tych okolicach parę razy.
-Hmmm.... no to znajdźmy właściciela tego zwierzątka. Zapowiada się poszukiwawczy dzień.... -stwierdziłam
W tym momencie nadjechał swoim rowerem Dullahanem zdenerwowany Maou, a za nim przybiegł zdyszany Gilbert.
-Spotkałem go po drodze. -waśnił Maou
-Oz! Nie uciekaj mi już... -Gil podbiegł do Oza, a kot wyrwał się Alexandrowi  i skoczył wprost na Ravena
-KOT!!!! -Gil przerażony skrył się za rowerem Maou
-Widzę, że Oz się znalazł. Ech, niepotrzebnie zwolniłem się z pracy... -Maou  był rozczarowany
-Skoro tak lubisz pracować to pomóż nam znaleźc właściciela tego kotka. -rzekłam
-No dobra. -zgodził się
Wszyscy oprócz Gila byli zachwyceni. Naruto i Oz wydawali się miec najwięcej radochy, której Raven nie podzielał. Ashiya o dziwo został w Mc Ronaldzie, więc go wykluczyliśmy z tej misji. Sasha wziął kota, który uparcie pałętał się koło roweru. Gdy tylko zwierzę zniknęło z bliskiej odległości Gilbert odetchnął z ulgą.
Postanowiłam zaangażować w to także Haru i Urushiharę. Zadzwonilam do naszego hikikomori.
-Halo? Czy wiesz może co obecnie robi Haru? -spytałam
-Eeetto... okupuje łazienkę, nadal. -otrzymałam odpowiedź
-To pilne, więc powiedz mu, żeby wyszedł. Zabiorę go na duży basen....
Chwila ciszy, co znaczyło, że komputerowy maniak poszedł pod drzwi łazienki.
-Ami-san mówi, że jak podejdziesz do telefonu i jej wysłuchasz to zabierze cię na wielki basen! -usłyszałam
-Dobra. -tu skrzypnięcie drzwi, szmer otarcia ręcznikiem i... -Halo, Ami...
-O, Haru! Czy mógłbyś do nas dołączyć? Jesteśmy obecnie w parku. Jest tu niedaleko otwarcie mega wielkiego basenu i...
-Zaraz będę, czekaj na mnie. -rozłączył się
Heh, pojawił się po 10 minutach, nawet nie wysuszył włosów.
-Znowu się moczyłeś... No to jesteśmy w komplecie. Możemy znaleźc właściciela tego kota.
-A co z basenem? -Haru patrzył na mnie błagającym wzrokiem
-Zobaczę co da się zrobić. Jednak tutaj żadnego nie otworzyli. Wybacz, że cię okłamałam, ale inaczej to nie wyszedłbyś z wanny.
-Wracam. -chłopak już chciał nas opuścić bardzo zawiedziony
-Nie!!! -reszta go pociągnęła z nami
I tak mamy całkiem intrygującą grupkę. Znów zadzwoniłam do Urushihary i opowiedziałam mu całą sytuację, w której się znaleźliśmy.
-Tak, widzę was dzięki nadajnikom. -powiedział spokojnie
-O tych nadajnikach to sobie później pogadamy. Pewnie sporo forsy na nie wydałeś! -bardziej stwierdziłam niż zapytałam
-Bez przesady. W każdym razie chyba wiem gdzie przebywa właściciel tego kota. Idźcie do liceum Kidy.
Tak też zrobiliśmy z braku lepszych pomysłów. W szkolnym budynku się rozdzieliliśmy. Było dośc cicho, co wskazywało na to, że odbywały się lekcje.
Nasze grupki to: Naruto ze Sashą, który niósł kota. Gil z Ozem, Haru z Maou oraz ja z Izayą.
Nie wiem jak szło reszcie, ale ja i informator po rozejrzeniu się wyszliśmy na boisko.
-Myślę, że trudno nam będzie znaleźc osobę, do której ten kot należy. Przecież nie damy rady sprawdzić wszystkich osób w tym budynku. Poza tym to informacje od Urushihary, a ja nie wiem czy mogę na nim polegać. -zauważyłam trafnie
-Czemu nie? Mi zbieranie informacji nie zajmuje tak dużo czasu. W końcu jestem informatorem. -Orihara uśmiechnął się jak to ma w zwyczaju
-W takim razie będziesz bardzo pomocny i...
-Ami-chan! Hejka, co tu robisz?! -w oknie zobaczyłam Masaomiego, który nie zważając na to, że trwają zajęcia machał mi z uśmiechem
-Ech, Kida, zajmij się lekcją! Ja tylko tak sobie spaceruję, nic ważnego! -też mu pomachałam -Już się stąd zbieramy. -złapałam Izayę za rękę i pospiesznym krokiem weszliśmy do środka budynku
Jeśli Masaomi zobaczył Oriharę to z pewnością nie był zadowolony, a ja wolałam większego zamieszania sobie oszczędzić.
-Co się tak gorączkujesz... Ami-chan? -tym pytaniem informator tylko bardziej mnie wkurzył
-Dość tego! Szukam sama! - i w złości pobiegłam przed siebie zostawiając go
Troszkę dalej zatrzymałam się  by ocenić sytuację. Oz z Gilem wyszli właśnie na boisko, pewnie też brakuje im pomysłów.
-Ami-chan, nie poddawaj się! -w moją stronę biegł Naruto
-Łatwo ci mówić, Lisku. A gdzie Sasha?
-Jest razem z Naruto, ja jestem klonem. Wysłał jeszcze czwórkę na obserwację. Widziałem także po drodze Maou z Haru, ale oni tylko chodzą po korytarzach i nie wyglądają jakby współpracowali. To ja lecę! -pognał przed siebie
-Wysłał 4 klony. Ten to się nigdy nie podda. -uśmiechnęłam się
Idąc korytarzem poczułam wibracje w mojej kieszeni. To wydzwania Urushihara.
-Co jest? -odebrałam telefon
-Już wiem, gdzie znajdziecie to, czego szukacie! Jest w sali na końcu korytarza, sprawdź czy jest otwarta! -polecił
-Dobrze, powiadomię resztę!
I tak wszyscy się zebraliśmy, by powoli otworzyć drzwi do klasy. Atmosfera była wręcz przerażająca jakbyśmy spodziewali się jakiegoś ducha czy czegoś bardziej strasznego.
A tu....
okazało się, że w pomieszczeniu panuje puuustka XD Tylko na jednej z ławek leżała sobie zwykła konsola do gier.
-Eeetto... Urushihara... -zaczęłam zirytowana do słuchawki
-Jest tam? Bingo! Wybaczcie, zapomniałem zabrać ją ostatnim razem, gdy odbyliśmy akcję i zostałem pokonany przez Maou.
-Czyżbyś tylko po to kazał nam przychodzić w to miejsce?! -Maou był wściekły -Przez ciebie zwolniłem się z pracy!!!
-Wcale nie! Właściciel kota serio jest gdzieś blisko! Konsola to tylko taki dodatek! -bronił się Urushihara
Spojrzałam na wszystkich po kolei. Z ich twarzy wyczytałam, że tylko Sasha z Naruto i Oz są chętni kontynuować tą farsę.
-Ja wracam do domu przyrządzić makrelę. -to zdanie Haru
-A ja do pracy pomóc Alsielowi. -Maou też się wycofał
-No to ja... idę wkurzyć Shizu-chana! -Orihara słodko się uśmiechnął
-Ani mi się waż!!! -mój wkurz
-Żartowałem, pozbieram informacje po okolicy i może coś okaże się przydatne. - i tak ta trójka nas opuściła
Gil nie był zbytnio przekonany, ale Oz nalegał, więc...
-Wy dwoje zaniesiecie konsolę Urushiharze. Ja, Naruto i Sasha wystarczymy do tej misji. -zarządziłam
-Coo? A zapowiadało się tak fajnie... -narzekał Oz
-Dobrze się stało. Idziemy! -Raven chciał być jak najdalej od kota
Znów się rozdzieliśmy w poszukiwaniu. Nie miałam żadnych pomysłów....
Może zwykłe ogłoszenie byłoby odpowiednie? Martwiłam się też o to, że klony Liska będą szaleć. A Sasha wspomoże tą głupotę swoją alchemią lub, co gorsza, będzie chciał pic czyjąś Somę! Ach, co robić?! Pogrążona w rozmyślaniach usłyszałam jakiś hałas.
Przez boisko biegł wysoki białowłosy chłopak. Nie myśląc za dużo wybiegłam tam.
Nieznajomy emanował dziwną energią, która ewidentnie nie była ludzka. Dyszał po dość długim biegu, pewnie przed czymś uciekał. Ubrany był w fioletowe odzienie na wzór kimona.
-Nie... poddam się mu.... Ja... -wysapał
-Nie wiem o co chodzi, ale chodź ze mną! -złapałam go za nadgarstek i wbiegliśmy do szkoły
Tam przywarliśmy do okna. Zaraz po tym po boisku powoli przeszła osoba ubrana w granatową pelerynę i czarny hełm na głowie całkowicie zakrywając jej tożsamość.
-To... przed tym tak uciekałeś? -zwróciłam się do białowłosego, który zmachany siedział pod ścianą odetchnąwszy z ulgą
-Ty... masz kocie uszy i ogon! -odskoczyłam zaskoczona
-Nie kocie tylko lisie jak już! W każdym razie dziękuję za ratunek, chociaż o niego nie prosiłem. Tak w ogóle, to nie jesteś zbyt przerażona jak na kogoś, kto spotkał Youkai. Jestem powiązany z Lisim Demonem Kyuubim. Nazywam się Tomoe. -przedstawił się
-Nie boję się ciebie, bo mieszkam z równie dziwnymi stworzeniami oraz ludźmi. To kwestia przyzwyczajenia. Mam na imię Ami Kirisawa. Jesteś pewien, że to nie są psie uszy? Z nimi i tym ogonem wyglądasz słodziutko! -oceniłam radośnie
-Odczep się! Jestem lisem! LISEM, zrozumiano?!
-Spoko... Tomoe... wspomniałeś coś o Kyuubim. On jest zapieczętowany w człowieku. Osobiście od dawna znam jego Jinchuuriki.
-Jestem potomkiem Kyuubiego. Nasz ojciec miał dwóch synów, mnie i mojego młodszego brata, Miketsukami. Niestety nie wiem, co obecnie porabia braciszek. Słyszałem, że nasz ojciec został zapieczętowany, że zaślepiło go szaleństwo i dewastował wioskę Konohę. Twoje słowa tylko potwierdzają, że te wieści są prawdą. Kim ty jesteś?
-Zwykłym człowiekiem, który zaopiekował się Jinchuuriki Kyuubiego. -uśmiechnęłam się speszona pod spojrzeniem jego oczu
-Na serio.... nie boisz się?
-Chyba jestem jakaś nienormalna, ale.... nie. A właśnie, kto to był? Ta osoba, przed którą uciekałeś...
-Chyba nie mam wyboru... I tak już się w to wmieszałaś aż za mocno. Ten koleś to Zero. Nie znam jego prawdziwej tożsamości. Jednak mój instynkt przy nim wariuje. Posiada on moc zwaną Geass. Gdy spojrzy mu się w oczy jest się całkiem poddanym jego woli. Chce panować nad światem i zrobić ze mnie swojego sługę. To zła osoba i nie mam zamiaru jej wspierać. Z Lisim Demonem u boku byłby niepokonany.
-Zero... Tajemnicza postać, której motywy są nieznane. Cel: odkryć jego tożsamość. Brzmi jak misje, w których ja i moja drużyna często bierzemy udział. -klasnęłam w dłonie uradowana
-A ciebie to widać bawi. -Tomoe zrobił zirytowaną minkę
-G...gomene! Ale to tylko dlatego, że nie pierwszy raz biorę udział w takich pokręconych sytuacjach. Eetto... Skoro nie chcesz, żeby ten gość cię znalazł to może dołączysz do mnie i mojego zespołu? Jedna osoba dodatkowo nie zrobi nam różnicy. -zaproponowałam
-Proponujesz bym z wami mieszkał? Cóż... zgoda. Jednak to tylko ze względów awaryjnych. Jak odzyskam siły podążę swoją drogą. -żachnął się
-Jasne, chociaż szkoda. Byłbyś niezłym zwierzaczkiem naszej bandy. Taki zespołowy lisek... -zachichotałam
-Żarty sobie robisz?! -wkurzył się na maxa
Widzę, że zyskałam sympatię kolejnej dziwnej osóbki.
-Nie to, żebym chciał wyjaśniać takie rzeczy zwykłemu człowiekowi, ale poruszając temat mojego ojca oraz tym, że nie lękasz się dziwnych dla Świata Ludzi osób i sytuacji zyskałaś trochę mojej aprobaty. Powiem ci zatem o czymś ważnym. Jako bóstwo posiadam energię zdolną zniwelować działanie Geassa Zero.
-No to dlaczego przed nim uciekałeś?
-Daj mi dokończyć! Posiadam tą energię w oczach, więc mogę wykorzystać ją tylko dwa razy. Raz już tego użyłem, dlatego pozostała mi tylko ucieczka. W końcu bezcelowe byłoby wykorzystanie wszystkiego czym się dysponuje i przy kolejnym starciu zostanie bezbronnym, czyż nie? Uciekając spotkałem ciebie. Reszta jest ci już znana.
-Wiele przeszedłeś. Nie obawiaj się, ja i mój zespół cię obronimy. Zero nie da nam rady! -obiecałam pewnie
Pochyliłam się i pocałowałam zaskoczonego Tomoe w czoło. Rozbłysnęło światło, więc przerażona się odsunęłam. W końcu Naruto pod wpływem takiego czegoś zaczyna szaleć i traci nad sobą kontrolę aż do momentu zapieczętowania. Ech, te pieczęcie są coraz słabsze...
Tomoe jednak nic się nie zmienił. Zaskoczona stałam w osłupieniu gapiąc się na niego.
-Czy mógłbym ci w czymś pomóc, Ami-san? -zapytał z miłym uśmiechem
-Ty... Tomoe... Jesteś nagle taki miły... Co się właściwie stało? -byłam w szoku
-Hę?! To ty nie wiesz?! Co za durny człowiek! Pocałowałaś mnie w czoło, tym samym zostałem zmuszony zostać twoim sługą! To taka ceremonia. Nie jestem z tej sytuacji zadowolony. Nie chciałem tego już nigdy przeżywać, a tu...
-Naprawdę? Czyli będziesz mi posłuszny?
-Nie mam wyboru. Teraz to już muszę z tobą zamieszkać. -westchnął
-Yey, super! -ucieszyłam się
-Ami-chan! Zobaczyliśmy dziwne światło, więc... Kto to jest? -Naruto przerwał mi rozmowę z Tomoe, a za nim wparował Sasha z kotem na rękach
-To mój nowy przyjaciel. Mój sługa, syn Kyuubiego.... za dużo by wyjaśniać. Jest mi podwładny i od dziś drugim liskiem w naszej rodzince. Może być też naszym zwierzątkiem...
-Teraz to przegięłaś! -warknął Tomoe
-Żartuję, żartuję! Jeszcze nie w pełni go oswoiłam. Tomoe ma na imię. -dokończyłam
-Acha, świetnie.... widzę, że Ami-chan już się z nim dogaduje. Nie wygląda na złego kolesia, niech więc będzie. Miło cię poznać Tomoe, jestem Naruto Uzumaki!
-A ja Alexander Nikołajewicz Hell. -przedstawił się mój braciszek
-Z lekka skomplikowane. -mruknął Tomoe
-Ja tam mówię na niego po prostu Sasha. -sprostowałam
Wyjaśniliśmy Tomoe nasz plan poszukiwawczy i powróciliśmy do jego kontynuacji. Tym razem byłam razem z Tomoe.
-Wiesz, ten blondyn Naruto jest właśnie Jinchuuriki Kyuubiego. Jako, że jest on nazywany przez mnie Liskiem to ty będziesz Shiro Liskiem, bo jesteś biały.
Tomoe z nadzwyczajnym spokojem wysłuchiwał mojej papalaniny. Aż doszliśmy do schodów.
-Teraz się rozdzielimy. Tak zyskamy większe szane na odnalezienie właściciela kota. -zarządziłam -Ja idę schodami w dół, a ty w górę.
-Ami-san...eee... -Tomoe złapał mnie za rękę, miał opuszczone uszka, a jego minka wyrażała zarówno smutek jak i zakłopotanie
Domyśliłam się, że bał się o moje bezpieczeństwo oraz tego, że mogłabym go opuścic.
-Tomoe... nie zostawię cię. Przeciesz jesteś moim sługą, przyjacielem i... zwie... nie, tego nie powiem, hahaha! -zrobił troszkę złowrogą minkę, chociaż z lekka rozbawiły go moje słowa
-Spotkamy się tu za parę minut, obiecuję! -pogładziłam go po głowie, po czym pobiegłam schodami w dół
Lisek powlókł się na górne piętro, wykonując moje polecenie dośc niechętnie.
Szłam przez pusty korytarz rozglądając się. Ktoś złapał mnie nagle za ramię.
-Tomoe, czemu ty nie... -odwróciłam się, ale to nie był lisek
Przede mną stał dośc wysoki brązowowłosy koleś o oczach w kolorze fioletu. Ubrany był w szkolny mundurek.
-Przepraszam, że cię przestraszyłem. Nazywam się Lelouch Lamperogue i jestem uczniem w tej szkole. Wyglądasz jakbyś czegoś szukała. Mógłbym ci pomoc? -spytał spokojnie
-Szukam właściciela małego czarnego kotka. Ktoś powiedział mi, że znajduje się on w tym miejscu. Może go znasz?
-Niestety nie, ale... -tu spojrzał mi prosto w oczy mega głębokim spojrzeniem -Pomożesz mi złapac i ugłaskac Lisiego Demona, zrozumiałaś?
-Eeetto? Lisie co? Nie wiem o co ci chodzi. W każdym razie się spieszę, cześc! -pożegnałam się i pobiegłam przed siebie
Przystanęłam dopiero na piętrze wyżej. Kto to był? Znał Tomoe i chciał zrobic mu coś złego!
-Czemu mój Geass na nią nie działa? Przecież jeszcze go na niej nie użyłem! C.C. powiedz mi, znowu coś się zepsuło?! -chłopak mówił to wściekły do słuchawki telefonu, ale ja bez problemu wszystko słyszałam
-On... jest Zero. -przeraziłam się
-Ami-san, coś się stało? -Tomoe chwycił mnie za ramię i aż się wzdrygnęłam
-Uff, to tylko ty, lisku. I jak poszukiwania? -starałam się opanowac
-Znalazłem tylko ich, nikogo więcej. -wskazał na machającego mi z oddali Naruto i Sashę z kotem, którzy się zbliżali
-Koniec poszukiwań! Idziemy stąd! -zadecydowałam ciągnąc Tomoe za rękę
-Jak to?! Dlaczego?!! -marudził Naruto
-Wyjaśnię wam jak wyjdziemy. -mój poważny wzrok przekonał całą trójkę
Bez gadania opuściliśmy szkołę.
-Tomoe! Zero... spotkałam go na korytarzu. Jednak jakimś cudem nic mi nie zrobił. Dlaczego jego Geass na mnie nie zadziałał?
-O co chodzi? -Naruto  był zdezorientowany
-To za poważne dla ciebie, Lisku. Daj pogadac mi z Tomoe. -prosiłam
-No dobra. -zgodził się chociaż wyczuwało się od niego zazdrośc
-Dobrze, że nic ci nie jest. Jako twój sługa nie wybaczyłbym sobie, gdyby Zero zrobił ci jakąś krzywdę. Jego Geass na ciebie nie zadziałał, ponieważ podczas rytuału, dzięki któremu zostałem twoim poddanym przekazałem ci resztę mojej mocy ochronnej. Jesteś tylko słabym czlowiekiem, więc ochroniła oba twoje oczy. -wyjaśnił Tomoe
-Co nie zmienia faktu, że teraz oboje jesteśmy bezbronni. -zauważyłam trafnie
-Dokładnie. -zwiecha Shiro Liska
-Ano sa, ano sa... nie rozumiem tego wszystkiego, ale musimy coś zrobic chyba! -przerwał nam Naruto
-Niby co? Słyszałeś, że są bezbronni. -dodał Sasha
-No... tego... -Lisek nie miał pomysłów
Tak idąc przed siebie spotkaliśmy Jirayę.
-O, Ero Sennin! -Naruto od razu do niego podbiegł
-Yo, co tam u was nowego? -spytał Żabi Pustelnik
-Jiraya-sama, mamy problem z.... -zaczęłam, ale przerwał mi głos Maou
-Co wy tu robicie? Nie szukacie w szkole? -pytał
-A ty nie powinieneś byc w Mc Ronaldzie? -zaskoczyłam się
-Razem z Alsielem roznosiliśmy towar po domach. Teraz wracamy po resztę pakunków.
-Bo mój Pan sam zgodził się na taką pracę. -uściśnił Ashiya zmachany bardziej niż Maou
-Ami, mieliście jakiś problem, prawda? -przypomniał Jiraya
-A, tak! Szukamy właściciela tego kotka i... -wskazałam na zwierzątko spokojnie śpiące na rękach Sashy
-Bingo! Szukałem jej wszędzie! To kotka, nazywa się Sadao. Tsunade kazała mi ją odnaleźc. -ucieszył się Pustelnik
-Naprawdę?! -wszyscy byliśmy pod wrażeniem, ale szczęśliwi
-Ach ta Tsunade.... nie dba o swoje zwierzęta. -westchnął Maou
-Sam nie wiem czy to jej kot czy po prostu wypełnia kolejną misję poszukiwawczą, a my odwaliliśmy robotę za nią. -poprawił Alsiel
-Czyli to kotka... Jakaś ty milutka, Sadao-chan. -uśmiechnął się Naruto i na luzie założył ręce za głowę
-Jesteś taka słodziutka, Sadao-chan... -głaskałam kotka po główce i mruczał
-No to wracasz do domu, Sadao-chan. -cieszył się Sasha
-Ładnie brzmi... Sadao... -dopełnił Tomoe
-Przestańcie już! -wykrzyknął zirytowany Maou i wybuchliśmy śmiechem
Czyżby był zazdrosny? Cóż... Jiraya zabrał kotka, nowych informacji dla nas niestety brak. Maou i Ashiya powrócili do swojej roboty. Znów zostałam ze Sashą, Naruto i...
-Mamo, a ten pan ma dziwne uszy i ogon! -jakieś dziecko wytykało palcem Tomoe, który spokojnie sobie przy mnie stał jak gdyby nigdy nic
Ups! Kompletnie zapomniałam mu powiedziec, aby ukrył te swoje atrybuty, a potem nie zwracałam już na to uwagi!
-Nie są wcale dziwne! To taka nowa moda! Jestem przystojny, fajny i czarujacy, czyż nie? -Tomoe majestatycznie zamachał ogonem z wyniosłą minką
-Tomoe! -oburzyłam się -Idziemy stąd! Natychmiast!
Odbiegliśmy w mniej zaludnione miejsce. Dzień już się kończył. Najważniejsze, że wypełniliśmy naszą misję. Zyskałam też nowego przyjaciela czyli Tomoe, oraz także nowego wroga czyli Zero.  Mam nadzieję, że Shiro Lisek nie bedzie sprawiał kłopotów i szybko zaklimatyzuje się wśrod naszej dziwacznej drużyny.
Wolnym krokiem ruszyliśmy w kierunku domu.

C.D.N.


3 komentarze:

  1. Podoba mi się ten pomysł na opowiadanie. Taki jakby crossover xD. Naruto <3. W ogóle, całkiem długie wyszło to opowiadanie, ale i tak szybko się czytało. Trochę się załamywałam dochodząc do końca, a tu nagle... "CDN"! Heh, no to wiesz, że wśród Twoich czytelników jeszcze ja pozostałam :D. Cieszę się, że wróciłaś :*. Czekam na kolejną część opowiadania!

    http://na-jednej-z-dzikich-plaz.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj.. Dłuuugie opowiadanie... pozwolisz, że przeczytam później? Obiecuję, że to zrobię wieczorem :) Odzywam się, bo widzę, jak piszesz, że wielu zawiesiło bloga. A Aiko jest! I ma się dobrze, acz niestety teraz moje blogowanie nie jest takie aktywne jak kiedyś, niestety mniej czasu podobnie jak ty! :D
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejkaa ;3
    Ja zostałam! :D Może nie wpadam tak często, jak kiedyś, ale mam wiele spraw na głowie i momentami nie daję rady wszystkiego ze sobą pogodzić... Ale pamiętam o tobie i twoim wspaniałym blogu. :3 Postaram się szybko nadrobić zaległości!
    Attack on Titan - boskie arcydzieło. *-*
    O, no proszę! Jednak zdecydowałaś się na Naruto? :D Haha, a tak się zarzekałaś, że to nie dla ciebie. xd
    Seikon no Qwaser, czy jak to tam się zwie, już od dawna mam na liście. Wiem, że to jakieś durnowate ecchi, ale wszystkiego trzeba w życiu spróbować. xd
    Ooo, Pandora Hearts. <3 Muszę sobie jakiś tomik mangi kupić, przypomniałaś mi. ;-;
    Fajny pomysł na opowiadanie, zebranie wszystkich najciekawszych postaci z anime i umieszczenie ich razem, w dodatku w Poznaniu. :3
    No i właśnie takiej rozróby się spodziewałam. :D
    Haha, widzę, że Ami jest bardzo otwarta na nowe znajomości. xD W końcu nie ma to jak znać kogoś pięć minut i nazywać go przyjacielem. xD
    Hmm, Tomoe wydaje się być ciekawą postacią. :3
    Czekam na ciąg dalszy, wciągnęło mnie. :))
    ;**

    OdpowiedzUsuń